21:17
Jestem chora - dlaczego?
Tak jak już wcześniejszy post dotyczył otyłości w pojęciu typowo oficjalnym, to teraz chciałabym troszkę poruszyć temat o moich doświadczeniach związanych z tą chorobą.
Jak już część z was przeczytała - Jestem Gruba.
Tak, choruję na otyłość i to w sporym stopniu, ale chciałabym przedstawić też kilka różnic.
Z góry zaznaczam że nie będę siebie usprawiedliwiać i nie mam tego na celu, chcę przedstawić swoją osobę i swoje doświadczenia. Liczę również na poważne podejście do tematu.
Od narodzin zawsze byłam większa niż wszyscy w koło, w przedszkolu - najwyższa i największa, podstawówka to samo, gimnazjum - jedna z wyższych i jedna największa, technikum to samo, teraz... też (mówię o swoim otoczeniu), wiadomo spotkałam na swojej drodze osoby z tą samą chorobą. Jedni otyli przez leki, inni z własnej głupoty. Pokazałam w poprzednim poście jak wiele możliwości jest by stać się otyłym. Niektórzy z was nie do końca mnie zrozumieli, tu nie chodzi o to że ktoś dużo je i ma mało ruchu. Bierzesz sterydy możesz przytyć, wiadomo masz zwiększone łaknienie i chwila moment i jesteś chory. Są też osoby na pewno takie jak ja, zawsze sprawne fizycznie, nigdy nie mające problemu z ruchem, osoby które nie jedzą dużo, ich dawka jedzenia jest taka sama jak normalnego człowieka, a mimo wszystko są otyłe.
Moje życie mam wrażenie, że zawsze szło pod górkę... mam takie poczucie, że coś jest nie tak. Czuję że mimo wszystko chodzi o coś poważniejszego...
Kiedy byłam mała, jeździłam z mamą po lekarzach w sprawie mojej otyłości. Ona zawsze o mnie dbała i wbrew temu co teraz niektórzy mogą pomyśleć NIE PRZEKARMIAŁA, miałam normalne porcje jedzenia... no tak ale lekarze cały czas mówili że albo wyrosnę, albo żebym nic nie jadła to schudnę. Wiecie takie olewcze traktowanie... Gdy skończyłam 18 lat, trafiłam do endokrynologa i dowiedziałam się że mam hiperinsulinizm wrodzony, ponieważ gdy moja mama była w ciąży, wytwarzała dużo insuliny a ona przeszła na mnie (ponoć tak było, przytaczam słowa lekarza) no i mutacja genów, standard. Okej fajnie, szkoda że po narodzinach powinni to stwierdzić i może już dawno bym żyła normalnie, ale nie ważne, no to co zrobić... brać leki...
Biorę leki dzień, dwa, trzy, tydzień, dwa, w międzyczasie dieta, trzeci tydzień, miesiąc, drugi... zaczynam wymiotować. Już nie daje rady, czuję się zmęczona, senna, mam dość. Codziennie jem to samo, wymiotuje tym jedzeniem. Dwa miesiące jedząc codziennie to samo... schudłam? tak, może 2 kg ale co to jest w porównaniu do całej masy ciała. Szkoda słów.
Rok później, jestem w szpitalu na badaniach. Jest fajnie, Insulinooporność. Co to właściwie jest? Nikt mi nie tłumaczy. Super, nie dość że hiperinsulinizm wrodzony to też insulinooporność. Jednym słowem co mam robić z tym życiem? I ciągłe pytania, czemu jak się urodziłam mnie nie zbadano, czemu nikt nigdy nie pomyślał o tej chorobie, dlaczego całe moje życie obwinia się o to jak wyglądam mnie. Myślicie że to łatwe? Cały czas - mniej jedz. To co ja mam już nic nie jeść? Lepiej żebym umarła z głodu? No tak sorry jak grubas może umrzeć z głodu. Ironia losu co nie? Jednym słowem jestem tak zła na tych wszystkich lekarzy, jestem wręcz wkurzona na to jak mnie całe życie traktowano. Popychano mnie do przodu, ale nikt nie zadał sobie trudu w tym żeby mi pomóc, bo po co? Mam ogromny żal do tylu ludzi o to, że mną pomiatali, mam żal do wielu ludzi którzy mnie wyśmiewali, ale nikt nie zdawał sobie sprawy że za wszystko też jest winna choroba.
Wiecie, nie mówię że jestem święta, bo czasem sobie pozwolę zjeść coś dużo czegoś, ale to zdarza się raz na pół roku, może na rok. Po dwa, każda kobieta ma te dni gdzie ma ochotę na wszystko. Po trzy zawsze byłam w ruchu, wolałam wyjść na miasto ze znajomymi połazić niż usiąść przed komputerem. Uwielbiam spacery, chodziłam nawet na siłownie. Czy to zadziałało? HAHAHA dobre.
Czasem po prostu chcę się poddać, dzień taki jak dziś jest dla mnie najgorszy. Niby jest dobrze, ale nie mam siły dalej walczyć bo to bezsensu, czym robię się starsza tym więcej się dowiaduję o chorobach które mam od dziecka a nikt nawet mnie nie przebadał w tym kierunku.
Nie ważne, wiadomo nie poddam się. Nie chcę. Chcę i marzę o tym by być zdrowa i zrobię wszystko żeby tak się stało i kiedyś napisałam w którymś z postów że 2017 mimo nie planowania niczego i nie robienia żadnych postanowień, jest dla mnie rokiem walki o siebie i o swoje życie.
Pamiętajcie, nigdy się nie poddawajcie. Możecie mieć słabsze dni ale powoli do celu.
Dziękuję za wszelkie komentarze, może napisałam dziś troszkę chaotycznie ale tyle we mnie się tłumiło tego wszystkiego.
AUTOR:
kahsDesign
Bardzo motywujący post, nie poddawaj się nigdy kochana 💖 bardzo podoba mi się ten post
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję ♥
UsuńNigdy się nie poddawaj! życie kopie dupska, ale nie warto się zatrzymywać nad każdą porażką
OdpowiedzUsuńSuper motywujący post. Wierzę, że Ci się uda, nie ma rzeczy niemożliwych. Powrotu do zdrowia życzę ;))
OdpowiedzUsuńMotywujące, wspaniały post. Ludzie są okropni. Oceniają innych po wyglądzie nie patrząc w lustro jak sami wyglądają. Powodzenia i pozdrawiam TCK
OdpowiedzUsuńNigdy nie oceniam ludzi po wadze- bo nie wiadomo, dlaczego jest u kogoś tak, a nie inaczej. Ktoś może być chory fizycznie jak Ty, jeszcze ktoś inny psychicznie (zaburzenia odżywiania) i też nie mieć kontroli nad tym jak je, mimo szczerych chęci...
OdpowiedzUsuńNauczyłam się w szkole podstawowej, żeby nie oceniać ludzi po okładce, szkoda, że ludzie w dzisiejszych czasach nie potrafią tego zrozumieć. Nie poddawaj się i bądź sobą :)
OdpowiedzUsuńLudzie z góry ocenią ludzi i mało kogo interesuje jaka jest historia osoby otyłej. Twój przypadek jest bardzo ciężki i naprawdę szkoda, że w porę nie trafił się lekarz, który nie zdiagnozowałby choroby wcześniej. Jesteś bardzo silna psychicznie skoro jesteś w stanie o tym mówić i co więcej motywujesz także nas. Jestem pełna podziwu. Dbaj o siebie i się nigdy nie poddawaj :)
OdpowiedzUsuńKochana, dziękuję bardzo :) Te słowa są dla mnie jeszcze większą motywacją by poruszać ten temat. Jestem bardzo wdzięczna ♥
UsuńNie poddawaj się Kochana, jesteś prześliczną dziewczyną, trzymam za Ciebie kciuki:*
OdpowiedzUsuńKochana nie masz co sie przejmowac wazne zebys sie dobrze czula w swoim ciele:) ja sama czuje sie zle ze soba caly czas sie odchudzam cwicze ale po co mozna nabawic sie jakiejs depresji:(
OdpowiedzUsuńbuziaki:*
WWW.KARYN.PL
:) wiem z autopsji że nie jest prosto pozbyć się balastu :) ale jestem dobrej myśli i robię swoje
OdpowiedzUsuńPodejscie lelarzy to czasem smiech na sali. Z powolaniem to spotkalam sie poki co tylko u weterynarzy.
OdpowiedzUsuńCałe podejście lekarzy... To smutne, bo niektórzy chcą naprawdę być zdrowi, a są traktowani tak jak to opisałaś.. Co innego jakbyś się objadała, ale nie jak jesteś chora. Współczuję Ci i ciężko mi się postawić na Twoim miejscu, ale nie poddawaj się! Życie jest jedno i nie można :) Ja miałam problem w drugą stronę - jadłam, a uciekały mi witaminy. Lekarze twierdzili, że próbuję być anorektyczką, która chce zwrócić uwagę chłopaka :) A jak się okazało, mam po prostu problem z przyswajaniem witamin i bardzo szybką przemianę metabolizmu..
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się ! Trzymam kciuki za Ciebie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
http://katarzynaso.blogspot.com/
Trzymam kciuki byś wygrała tę walkę o siebie. Super że się nie poddajesz i mimo chwil zwątpienia idziesz dalej. A co myślą inni to nie istotne. Powodzenia !!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper, że tak piszesz o sobie, pisz, bądź i dawaj tu nam swoją energię :-), pozdrawiam
OdpowiedzUsuńInsulinooporność to jedna z mojej układanki, najważniejsza dieta z niskim IG, chrom, morwa biała. U mnie dużo zadziałała dieta bez cukru, glutenu i mleka, ale dalej walczę nie tylko z tym. Sprawdzałaś tarczycę? Życzę Ci wytrwałości nie poddawaj się! :*
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
Tak wszystko jest w porządku w innych kwestiach. Tylko ten hiperinsulinizm, hiperglikemia i insulinooporność. Znaczy z tego co wynika z ostatnich badań :D Dziękuje, tobie też wytrwałości :)
UsuńJejku, jaki kopniak. Podziwiam cię i współczuję! Niestety, mam wrażenie, że lekarze zamiast pomagać zatruwają życie. Sama chciałabym iść w przyszłości na medycynę, ale jak patrzę na to od strony pacjenta, to boję się, że będę taka sama, bo nie wiem co kieruje tymi ludźmi. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMój blog<3
z hormonami nie ma żartów, sama się o tym przekonałam kilka lat temu i im też zawdzięczam swoją szczupłość (bo u mnie to w drugą stronę poszło). i z tej drugiej strony też wcale nie jest za wesoło, bo też ciągle trzeba znosić mnostwo różnych dziwnych przytyków. ;/
OdpowiedzUsuńpowodzenia w dalszej walce, nie poddawaj się! :)
pozdrawiam serdecznie.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
To piękne to co napisałaś, współczuję ci choroby, ale ostatnie dwa akapity mnie po prostu ujęły. Nigdy się nie poddawaj, walcz! A lekarze, brak słów..
OdpowiedzUsuńObserwuję, podoba mi się to co piszesz:)
Usuńjezu, dziękuję :) takie słowa bardzo mnie motywują ♥
UsuńJesteś super!!!!!!! :-*
OdpowiedzUsuńWpadłem przeczytałem i wiesz co? Jakbym czytał o sobie. Z jedną małą różnicą u mnie zdiagnozowano hiperinsulinizm wrodzony dopiero w wieku 43lat. Po tylu latach spędzonych na siłowni, po tylu dietach, tak bardzo Cię rozumiem. Walcz, nie poddawaj się, trzymam kciuki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie, tylko u mnie nikt nie zdiagnozował nieodczynności tarczycy, co ciekawe miałam robione milion razy tsh i każdy lekarz widziała że jest nie tak, niestety z tym jest tak że trzeba wiedzieć kiedy jest za dużo, bo maksymalne tsh jest różne w zależności od wieku, ciąży itd. generalnie jak się ma ponad 2 to już jest niefajnie w młodym wieku, ja miałam jeszcze więcej od 17 roku życia. Nikt mnie nie leczył, bardzo łatwo przybierałam na wadze, dużo szybciej niż inne dziewczyny... Niby badali mnie ale nikt mi nie dał lekarstw mimo że widzieli że mam za duże tsh, dopiero sama w wieku 26 poczytałam bo już miałam TSH na poziomie 7 i zdałam sobie sprawę że jestem chora od conajmniej 10 lat i nikt mnie nie leczył. Teraz biorę leki ale jeszcze nie doszłam do dobrego wyniku, a odchudzanie idzie mi cały czas jak krew z nosa mimo diety i ćwiczeń :( powodzenia!
OdpowiedzUsuńWspaniały post! Najbardziej motywująca jest twoja postawa, to, jaka jesteś teraz, twoja otwartość i poczucie własnej wartości. Najchętniej każdej, nieśmiałej i niepewnej osobie podarowałabym dużo energii, jaką ty masz, gdybym tylko mogła! Och, gdyby ktoś opatentował szczęście albo pewność siebie w tabletkach.. ale nie ma tak latwo. Trzeba do tego znaleźć drogę i dojść, a trafienie na takie osoby jak ty to ogromna pomoc. Pozdrawiam, @olaa.xv ❤
OdpowiedzUsuńCzytając Twój wpis autentycznie stanęły mi łzy w oczach. Uświadomiłam sobie jak wielu ludzi ocenia innych przez pryzmat tego co widzi - ktoś jest gruby to zapewne za dużo je i gówno się rusza. A nikt nie zastanawia się czy nie stoi za tym jakaś choroba. Sama pewnego czasu bardzo przytyłam co stało się bardzo nagle, a w życiu nic się nie zmieniło. Długo szukałam przyczyny, a dopiero będąc w ciąży dowiedziałam się, że wpływ miała na to tarczyca. Zaczęłam brać leki i mimo, że w ciąży powinnam przytyć zaczęłam drastycznie chudnąć i miałam bardzo złe wyniki. Całe szczęście ciąża przebiegła bez komplikacji i teraz jestem bardziej świadoma w wielu sprawach. Dziękuję Ci, że podzieliłaś się swoją historią i nie boisz się mówić o tym głośno. Jesteś naprawdę otwartą osobą, która jest zastrzykiem motywacyjnym dla innych.
OdpowiedzUsuńStaram się nie patrzeć na wagę, ale zdaje sobie sprawę, że osoby z większym rozmiarem maja pod górę. Ludzi często nie obchodzi, że waga jest często objawem, skutkiem ubocznym poważnych schorzeń. Rzucają złośliwymi komentarzami typu "poszła by na siłownię" à to nie kwestia pójścia na siłownię. Jeśli walczysz o siebie, chodzisz cwiczysz rób to tyle ile możesz dla zdrowia à innymi się nie przejmuj ;*
OdpowiedzUsuńHej. Może ważę mniej niż Ty, ale nigdy nie uważałam się za szczupłą. Bo jestem do tego wysoka. Mam 182 cm, a to jak na kobitkę dużo. Dopiero na koniec podstawówki kilku chłopców było mojego wzrostu czy wyższych. Obecnie lat 38, stopa 43. To mało kobiece. Ale już to przebolałam, przepłakałam po powrocie z każdych zakupów. Jeżu słodki.. jak ja tego nie nawidziłam... nie nawidziłam wychodzenia na zakupy!! Serio! Wszystkie ładne, fajne buty za małe... Mama dowaliła przed studniówką "Ale jak to w 41 Ryłko się nie zmieścisz?!" Ano tak to, bo nie dość, że długa stopa, to słuszna, w sensie szeroka i wysoka na podbiciu. Przecież coś ten kolos musi nosić ;) :P Ale polazłam w obcasach na studniówkę. Plasty Sholl Compeed na pięty są rewelacyjne! Każde zdarte do żywego mięsa piętu zaleczą XD Polecam. Druga sprawa to spodnie na tych nastoletnich zakupach. Albo za szczupłe w dupce (110cm w biodrach to już 42-44 kobitka a nie L.O.) albo przed kostkę... Na ratunek przyszła moda ze spodniami przed kostkę XD Obecnie wiecznie na "diecie" tzn. przy pracy biurowej muszę patrzeć na to co jem i do której. Po rozwodzie jako bezdzietna powtórna singielka potrafiłam najlepiej schudnąć do 71 kg. Obecnie lockdown i chłopak w domu "to ten na całe życie jak się w końcu zdecyduje" pomogły dobić do 80 kg. No i trudno. No co mam zrobić? Biegam a raczjej truchtam 2x w tyg 5-10 km. Jeżdzę na rowerze szosowym 200 km tyg. Ten rok jest najsłabszy. W poprzednich dwóch robiłam po 10 000 km rocznie. Tak, 10 tys km. Na rowerze. Szosowym, więc jest szybszy niż taki z marketu, no ale i tak nie schudłam do patyka. Może miałam bardziej płaski brzuch i więcej siły niż obecnie. Ale waga 75 kg. Więc, reasumując ten przydługi wywód (przy winie, bo wypłata wpadła;)) kochaj siebie. AKCEPTUJ SIEBIE. ŻYJE SIĘ RAZ. Niby tak łatwo skończyć życie, rzuić się z wiaduktu czy bloku, ale cholera wie czy zgon na miejscu czy jednak warzywo, a nie chcesz robić tego rodzinie. Więc wyzwaniem jest żyć i stawiać czoła codzienności. To jest medal co dzień. Trzeba siebie zaakceptować, a nie jakieś tam zdjęcia przerobionie w Photoshopie, które niby są naturalnie piękne. A weź. Pokaż swoją prawdziwą twarz. To jest odwaga. To jest prawda sama w sobie. Jak ja zawzdroszczę dziewczynom na ulicy krótkich spodenek na nogach z cellulitem!! To jest takie piękne! :D Pięknę są każde uśmiechnięte i radosne buzie bez względu na wygląd. A choroba to jest dodatkowe wyzwanie, z którym musisz sobie radzić przez regulowanie jej lekami. Bywa. Każdy z nas coś ma albo będzie miał. C'est la vie. Et c'est magnifique :) <3
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń