16:00

Plan na grudzień

Plan na grudzień
Hej misie!
Dziś chciałabym Wam przedstawić swoje plany na grudzień i między innymi poinformować Was, co możecie w tym okresie czasu znaleźć u mnie na blogu jak i innych social mediach. Ten post będzie czysto informacyjny. No to może zaczniemy od bloga?


Blogowy Grudzień - co tu znajdziecie?

Na pewno pojawi się cykl blogmasu, ale nie będzie on codziennie lecz dwa razy w tygodniu. Oczywiście nie martwcie się, bo podsumowanie mojej diety i okresu pooperacyjnego będzie, ale oczywiście w kwestii poza blogmasowej. Świąteczna stylizacja również się znajdzie na blogu, ale myślę, że pojawi się jeszcze kilka ciekawych postów które na pewno Was zaciekawią.

Instamas - co to takiego?

Na Instagramie będą pojawiać się zdjęcia z cyklu instamas, czyli świąteczne, ale nie tylko. Osoby obserwujące mnie na tym mediu, wiedzą że lubię pisać dłuższe posty i właśnie pod tymi zdjęciami w tym okresie czasu chcę dla Was więcej tam pisać, ale zdjęcia też będą super. Już w większości gadżetów i dodatków uzbierałam i na pewno je będę wykorzystywać. Posty będę starać się zamieszczać codziennie (ale jeśli opuszczę jeden dzień, nie bądźcie źli). Oczywiście zachęcam Was do brania udziału również w tej akcji, żeby codziennie coś ciekawego dodać na instagrama, związanego z tym cudownym okresem przygotowywania do świąt. Wszystkie moje zdjęcia będą podpisane hashtagiem #instamaszkahs i jeśli będziecie brać również udział w tym przedsięwzięciu podpisujcie zdjęcia między innymi właśnie tym oznaczeniem. 

Zrobimy świąteczne Q&A?

Dodatkowo jeśli chcecie, możemy zrobić takie świąteczne pytanka. Możecie je zadawać tutaj pod tym postem, pod postem na facebooku z linkiem do tej strony, lub pod dzisiejszym zdjęciem na instagramie. Tak więc jeśli macie ochotę to zapraszam.


Dodatkowo mam dla Was pewną niespodziankę, ale to dowiecie się o tym w grudniu. Teraz życzę Wam cudownego dnia i pamiętajcie zaczynamy od 1 GRUDNIA ♥

INSTAGRAM - @kahsdesign
FACEBOOK - kahsdesign
SNAPCHAT - kahs_design

15:30

schudłam 14 kg w miesiąc? // podsumowanie

schudłam 14 kg w miesiąc? // podsumowanie
W sobotę 18 listopada 2017 wypadło równo miesiąc po operacji, czy schudłam? Owszem i to aż 14 kg w jeden miesiąc. Łącznie? 24 kg. Drogę rozpoczęłam pod koniec maja i od wtedy do października udało mi się samej schudnąć 10 kg, 
chociaż w większości zawdzięczam to stresowi.
Jednak pozwól mi zacząć od samego początku.



Ci co często odwiedzają mojego bloga i znają moją historie wiedzą o operacji bariatrycznej jakiej się poddałam i jaką walkę odbyłam by wszystko się odbyło. Gdy po odwołaniu operacji mojej w Olsztynie (maj 2017), myślałam że to koniec, że albo nie uda mi się pokonać wszystkich moich chorób albo już sama nie wiem co będzie, wtedy to też po jednym dniu załamki znalazłam w sobie siłę by walczyć dalej. Udało mi się załatwić pierwsze wizyty w Warszawie, czyli bliżej domu. Wtedy wiedziałam, że wszystko się ułoży. Pierwsza próba operacji - lipiec. Zmieniono metodę na balona, nie podobało mi się to, ostatecznie okazało się, że jestem na niego za chuda (pierwszy raz w życiu na coś za chuda). Wtedy to już miałam na -3 kg. Wiecie jakie to było dla mnie szczęście? Zawdzięczam to tylko i wyłącznie stresowi, bo gdy się denerwuję nie mogę nic jeść i tak właściwie jadłam w tamtym okresie bardzo mało. Następny termin nie wiadomo kiedy, przestałam się ważyć i stwierdziłam, że się poddaję. Dostałam termin na październik i chęć do życia wróciła. Przychodzę do szpitala, ważę się i łącznie - 10 kg. Oczywiście stres i nerwy zrobiły swoje. 
Dziś, 21 listopada oficjalnie ważę -24 kg. 

Chcecie wiedzieć z jakiej wagi startowałam?
Styczeń 2017 - 150 kg
Listopad 2017 - 126 kg

Nie wstydzę się tego, że ważyłam aż tyle. Swoje zrobiły choroby i inne czynniki jak i spora depresja. Teraz chudnę, czuję się lepiej i jestem szczęśliwsza, a uśmiech z twarzy mi nie schodzi, a wiecie co jest najfajniejsze? Mam ochotę żyć i walczyć o zdrowie. Od samego początku waga dla mnie nie była ważna w tej drodze, tylko to aby pokonać swoje choroby i mieć możliwość żyć normalnie, zajść w ciąże i urodzić zdrowe dziecko, bez zagrożenia życia swojego i mojego bobo. Wiem, że gdybym dłużej zwlekała z operacją, za rok już by mogło mnie tu nie być, w takim stanie zdrowia byłam. Czuję, że teraz już jest lepiej. Do tego wszystkiego chudnięcie i wgl to tylko i wyłącznie dodatkowa radość. Mogę i wolno chudnąć, albo mieć długie zastoje, po prostu bylebym wyzdrowiała i to jest mój główny priorytet. Ale wiecie co? Wszystkie ubrania na mnie wiszą, jestem w totalnym szoku i nie powiem, że mi się to nie podoba.


To poznajmy moje wymiary w centymetrach.

Przed operacją :
Obwód brzucha - 146 cm
Obwód biustu - 150 cm
Obwód prawego, lewego uda - 85, 86 cm
Obwód bioder - 138 cm

Dziś :
Obwód brzucha - 130 cm
Obwód biustu - 133 cm
Obwód prawego, lewego uda - 70, 71 cm
Obwód bioder - 122 cm

Jak żyję po operacji?

Jadam od 4 do 6 posiłków dziennie. Zależy jak u mnie cukier i jest to co 2-3 h. Czasem właśnie mam tak, że pojawiają się wczesne objawy hipoglikemii więc wtedy muszę coś dostarczyć do żołądka, natomiast gdy nie pojawiają się te stany, to wytrzymuje nawet więcej niż 3h. Osobiście muszę powiedzieć, że są dni gdy nie mam ochoty nic jeść i wtedy potrafię zjeść tylko 2 posiłki. (nie zabijajcie mnie). Natomiast nie jem nic pomiędzy, lecz dostarczam wtedy płynów. Przeważnie woda z czymś, lub rozcieńczone soki, albo soki z witaminą c bez cukru. Ostatnio też mój organizm bardzo domaga się kawy, więc ją piję, ale zapewne to przez ciśnienie które jest niskie. Czekam na wizytę by ewentualnie dostać zezwolenie do odstawienia chociaż jednej tabletki z tym związanej. Najważniejsze dla mnie jest słuchanie swojego organizmu, nie słucham grubasa w głowie, ale swojego żołądka i narządów z tym powiązanych. Moje posiłki są w różnych wymiarach, przykładowo płatki kukurydziane namoczone w mleku, wejdzie mi ich wraz z tym mlekiem około 130g. Natomiast wszystko inne nie przekracza 100g.



Co jem?

Jak wiecie, przez pierwsze tygodnie byłam na jedzeniu papkowatym i były to pierwsze 4 tygodnie, od 15 listopada zaczęłam wprowadzać stałe posiłki i jestem na etapie co mi podejdzie, a co nie. Wiecie czasem zdarza się spotkanie z porcelanowym przyjacielem, ale nie jest to codziennie. Może przez ten okres czasu miałam jakoś takich spotkać 3. No dobrze, ale co jadłaś na śniadanie. No ja przykładowo pierwsze dwa tygodnie kaszki, później jakiś kisiel lub przetarte owoce, gerberki dla dzieci do 3 miesiąca, później zaczęłam wprowadzać nadal zmielone, ale żebym mogła sobie też coś pogryźć, bo czułam jakbym tych zębów nie używała. Tak pod koniec 3 tygodnia wprowadziłam serek wiejski i nawet nie wiecie jakie to było dla mnie pyszne. Chleba wciąż nie jem i nie chcę nawet go jeszcze próbować, jestem tylko na tych wazach czy coś takiego. I dwa te prostokąciki z almette i jestem w niebie i najedzona. Nie wiem czy kojarzycie jak mówiłam, że po jajkach idę do porcelanki, tak teraz. Znów zaczęły mi smakować! Jestem w raju. 

Jem słodycze?

Nie, nie jem słodyczy, nie słodzę, nawet nie mam ochoty. Jeśli już to naturalne cukry w stylu z owoców. A no dobra, zjadłam dwa te ciasteczka belvita, moczone w herbacie, ale potraktowane jako posiłek a nie pomiędzy nimi. W momencie gdy mam ochotę sobie coś pochrupać, to mama kupuje mi takie chrupki kukurydziane jak dla dzieci, i wyznaczam sobie porcję np 30 g i traktuję to jako normalny posiłek. Nie wykluczam, że spróbuję, czy coś. Jesteśmy ludźmi i nawet lekarze zalecają, że można ale z głową. Ja aktualnie nie potrzebuję a mój organizm nawet nie chce, bo odrzuca go na wszystko co słodkie. Ale ciekawostka, na fast foody też, ale mówię nie wmawiam sobie, że nigdy już nie zjem bo zjem. Nie w ogromnych ilościach i nie często, ale jestem człowiekiem i mogę ale jak pisałam z rozsądkiem.

Ćwiczenia.

Moimi ćwiczeniami są długie spacery, robię sobie np wchodzenie po schodach, bo niestety ale jeszcze nie mogę zacząć ćwiczyć tak jak bym chciała, a to dlatego, że np parę dni temu coś w szwach mnie zabolało przy żołądku, nie chcę ryzykować i w sumie też mam zakaz. Czekam na styczeń, bo wtedy zaczynam etap ćwiczeń na poważnie.



Tutaj macie małe porównanie mojej twarzy. Czerwiec 2017 u góry a dół to koniec października 2017.

Nie wiem czy wszystko co chciałam napisałam tutaj, ale jeśli o czymś zapomniałam, pojawi się na pewno w następnym. Pamiętajcie to pierwsze podsumowanie. Jeśli chcecie więcej, może udostępnić ten post, skomentować a przy okazji zajrzyj na moje social media.

Całuski, xoxo


Instagram - kahsdesign
Facebook - kahsdesign // kahs
Snapchat - kahs_design

16:30

Grubas w długim płaszczu

Grubas w długim płaszczu

Hej misie ♥ 
Jak co wtorek przybywam z postem, dziś jednak będzie to stylizacja. Ostatnio miałam szansę wybrać się na zdjęcia z B. więc przy okazji stwierdziłam, że to dobry moment by przygotować jakąś ciekawą stylizację. Jest ona typowo jesienna i jeśli jesteś ciekaw jak to wygląda, zobacz resztę zdjęć. 
Pamiętajcie też, że niedługo podsumowanie pierwszego miesiąca po operacji!






buty - zalando
płaszcz - mojej mamy staroć
spodnie - boyfriend C&A
koszulka - C&A
szal - zara
okulary - no name


Jak Wam się podoba tego typu post? Dajcie znać w komentarzu, bo może będę robić częściej. 

Całuski, xoxo

INSTAGRAM - @kahsdesign
FACEBOOK - kahsdesign
SNAPCHAT - kahs_design

16:41

Prawie nie mam żołądka

Prawie nie mam żołądka

Ci którzy obserwują mnie na snapie lub instagramie wiedzą, że doczekałam się w końcu operacji. Nowe życie zaczęłam 18 października 2017 roku. Chyba tą datę będę pamiętać do końca swoich dni. Chociaż szczerze mówiąc będąc w szpitalu dni mi się mieszały. Może zacznę opowieść od początku.

Z otyłością zmagam się od urodzenia, prawdę mówiąc nigdy nikt nie traktował też przez to mnie poważnie. W końcu jednak postanowiłam przy namowie swojej kochanej Pani doktor zmienić siebie i swoje życie. Dostałam szansę, której nie mam zamiaru zmarnować. Poddałam się operacji chlo, czyli chirurgicznego leczenia otyłości. Jak kiedyś wspominałam jest kilka różnych opcji, jednak wiedząc, że chcę kiedyś zajść w ciążę wybrałam dla siebie odpowiednią, mianowicie gastric sleeve, czyli rękawkowa resekcja żołądka która polega na wycięciu 75-80% żołądka. Ci którzy regularnie zaglądają tu do mnie na bloga wiedzą, że miałam dużo różnych perypetii na swojej drodze i miałam momenty zwątpienia, że kiedykolwiek będę miała tą operację, ale jednak się udało. Mój pobyt w szpitalu trwał tydzień i muszę przyznać, że strasznie się bałam bólu, komplikacji i śpiączki. Jednak wszystko jest w porządku, boleć bolało mnie tylko w dniu operacji, a następnego dnia rano byłam gotowa już wstać. Często też się słyszy, że często po tych operacjach się wymiotuję, mnie jeszcze to nie spotkało i mam nadzieję że już nie spotka. Co do życia jak ono wygląda po takiej operacji, jak się chudnie itp itd, zrobię serię postów, muszę przyznać, że teraz na prawdę jem zdrowo i nie ciągnie mnie nawet do słodyczy. No dobrze, ale to będę poruszać w serii o chudnięciu, tylko że wiecie... mi zależało na zdrowiu, i przy wypisie dowiedziałam się, że to był ostatni moment, bo za rok czy dwa miałabym jeszcze więcej chorób i zagrożenie życia by było ogromne, a teraz zmagam się z chorobami które opisałam wcześniej, no ale wiadomo doszło kilka nowych takich jak cukrzyca, stłuszczenie wątroby i nie pamiętam nazwy ale coś z krwią. Pozostało mi się cieszyć i walczyć o zdrowszą siebie. 



Część z Was może zarzucić mi pójście na łatwiznę, ale co to za łatwizna? Dałam się pociąć, a przecież operacja nie jest magicznym sposobem, że nagle za tydzień będę mieścić się w rozmiar 36. Operacja pomogła mi przyspieszyć pierwszy etap by więcej chorób do mnie się nie dostało, a nowe powoli zanikały. Lekarz mi oznajmił, że gdybym robiła to sama to fakt chudłabym, ale po pierwsze w tym czasie mogłyby dojść nowe choroby, dwa te co mam mogłyby się bardziej rozwinąć a nie zaniknąć, a trzy ja wcale nie mam łatwiej, bo tutaj mam o wiele więcej pracy przed sobą, muszę dojść do siebie, wskazane jest ćwiczenie, i przez 6 tygodni muszę być na papkach/miękkich potrawach. Wiecie, ja teraz nie zmieszczę więcej niż 100g, ponieważ po większej ilości bardzo się mogę źle czuć, a z resztą wolę nawet nie próbować przekroczyć tej ilości. Jest dobrze jak jest, i mam nadzieję że cukrzyca mi zanika. Zawsze bałam się bardzo tej choroby, myślałam że gdy już do mnie dojdzie to koniec ze mną, ale jednak nie. Ona może zniknąć, a ja mogę być zdrowa. I wiecie co? W końcu widzę dla siebie dzięki temu szanse, że będę mogła poznać zdrowe życie, którego nigdy nie miałam i mogłam jedynie o nim śnić. Nie będę się jeszcze bardziej rozdrabniać nad tym co operacja zrobiła, bo dla mnie to nie było wycięcie części żołądka, to było wycięcie go i usunięcie jakiegoś gruczołu który był trochę dla mnie zabójczy i bardzo hamował moje gubienie kilogramów. Wiecie, mój przypadek jest bardzo dziwny i rzadki, ale... mam nadzieję, że już tak nie będzie. W momencie gdy jesteś tym jednym na milion cz dziesięć milionów, lekarze nie bardzo chcą podejmować się twojego leczenia. Ja na takich lekarzy trafiłam dopiero po 20 latach swojego życia. Marzę by być normalna, chociaż wiem że już nigdy taka nie będę, dlatego musiałam pokochać w sobie tą swoją negatywną wyjątkowość. 

Dziś dalej walczę o lepsze jutro i będę walczyć całe życie. Jeśli chcesz obserwować moją drogę, zapraszam do obserwacji bloga i moich social media, bo tam bardzo dużo się dzieje. 
Za tydzień pojawi się podsumowanie pierwszych 3 tygodni po operacji, dlatego Was zapraszam, dowiecie się wtedy między innymi jaki jest mój teraźniejszy cel wagowy, ile i przez ile zgubiłam przed operacją, jak wygląda moja dieta po operacji, i wiele więcej. Dajcie znać co myślicie o tym poście.

Całuski, xoxo

INSTAGRAM@kahsdesign
FACEBOOK - kahsdesign
SNAPCHAT - kahs_design
Copyright © 2016 kahsDesign , Blogger